środa, 29 lutego 2012

Wystawy królików i wygląd fermy

Sprzedawane lub prezentowane na wystawach zwiarzęta muszą być odpowiednio przygotowane. Wygląd fermy powinien wzbudzić w kupującym zaufanie do hodowcy.

Zbliżają się wystawy zwierząt.
Tradycyjnie w okresie późnego lata i wczesnej jesieni, przy okazji dożynek, organizowane są wystawy i giełdy zwierząt hodowlanych. Warto brać udział w takich imprezach wraz ze swoimi zwierzętami. Jest to jedna z niewielu okazji do zaprezentowania swojego dorobku hodowlanego. Dorobkiem hodowlanym będzie w tym przypadku zarówno utrzymanie zwierząt w kondycji i wyglądzie, najbardziej zbliżonym do wzorca rasowego, jak i prezentacja nawet zwierząt nie rasowych, lecz w wyrównanej stawce i bardzo dobrej kondycji.
Opłacalność produkcji żywca króliczego, a szerzej mówiąc hodowli królików, w obecnym czasie jest mocno dyskusyjna i z tego powodu odnoszenie nawet najmniejszych sukcesów finansowych w tej dziadzinie hodowli, ma tak ogromne znaczenie. Dobre zaprezentowanie fermy i zwierząt pozwala na wystawianie wyższych cen niż konkurencja i łatwe uzasadnianie wysokości tej ceny. Tylko dobrze przygotowane do wystawy zwierzęta i dobrze zaprezentowana dokumentacja fermy, usprawiedliwia stosowanie wyższych cen lub nawet takich samych cen jak konkurencja, lecz zwiększa liczbę sprzedanych zwierząt. Kupujący, mający do wyboru zwierzęta zbliżone do siebie wyglądem, z pewnością wybierze króliki pochodzące z fermy prowadzonej przez osobę umiejącą dokładnie wszystko udokumentować. Zawsze ferma, z przedstawioną dokumentacją, wygra z fermą o której nieprzeciętnych walorach będzie tylko słowem ręczył właściciel. W opinii odbiorców znaczenie mają nawet takie, z pozoru nie istotne rzeczy, jak wygląd i estetyka skrzynek transportowych. Sam z dużą rezerwą podchodzę do sprzedawców królików i „hodowców" przywożących swoje zwierzęta w pogiętych, brudnych klatkach drucianych, często zaadoptowanych z pojemników transportowych i tylko niezdarnie wyścielonych sianem. Tak na marginesie to ani siano ani słoma nie nadają się na ściółkę do klatek transportowych. Nie chłoną one wilgoci i królik po paru godzinach w takich warunkach jest mokry i jak był biały, to robi się żółty. Pod niewielką ilość takiej ściółki koniecznie należy nasypać trocin lub wiórów.
Niektórzy ludzie, mający możliwość chowu królików na potrzeby własne - dla mięsa - niekoniecznie będą zainteresowani kupnem królików czysto rasowych, np. brojlerowych. Do chowu przydomowego, kicania po ogrodzie, ze względów estetycznych nie zawsze wybierane są rasy szybkorosnące, białe. Znacznym zainteresowanie cieszą się króliki bezrasowe, pozwala to na losowe dobieranie umaszczenia krzyżowanych zwierząt i wybieranie do dalszej hodowli tylko tych, które odpowiadają właścicielowi pod względem wyglądu. Przy tak prowadzonym chowie, rzeczą drugorzędną są parametry produkcyjne, nikt nie bada tempa przyrostu, nie troszczy się o procent zapłodnień czy ilość sztuk urodzonych i odchowanych. Celem tak prowadzonej hodowli ma być łatwo dostępne mięso dla uzupełnienie jadłospisu, ma być przyjemność z jego własnoręcznego wyprodukowania i dodatkowo przyjemność obcowania ze zwierzętami. Nie można jednak niedoceniać wszystkich wyżej wymienionych parametrów produkcyjnych. Oferując do sprzedaży króliki bezrasowe, z przeznaczeniem do dalszej hodowli, warto przedstawić nabywcy historie prezentowanych zwierząt i osiągane wskaźniki produkcyjne. Bardzo dobre wrażenie robi prezentacja oferowanych zwierząt wspólnie z ich potomstwem, rodzeństwem lub rodzicami. Zaprezentowanie przykładowo samicy z licznym miotem (powyżej 8 sztuk), jednakowo wyglądających, w odpowiedniej do wieku wadze i zdrowych, (dodatkowo zaprezentowaną wspólnie na sprzedaż siostrą tej samicy) zawsze zrobi dobre wrażenie. Oferowanie do sprzedaży królików, bez poparcia ich wartości, danymi o wyglądzie i wskaźnikach produkcyjnymi rodziców, nie pozwoli na uzyskanie maksymalnej, możliwej ceny. Prezentując na wystawach zwierzęta rasowe mamy ułatwione zadanie, ponieważ przy ich wyborze posiłkujemy się wzorcami rasowymi. Natomiast na giełdach często sprzedajemy zwierzęta bezrasowe - albo z przeznaczeniem na mięso albo do dalszego chowu. W zasadzie w obu przypadkach powinniśmy postępować w taki sam sposób - wystawiamy zwierzęta zdrowe i ładne. Co to jednak oznacza w praktyce? W praktyce nie mogą to być króliki na ślepo wyciągnięte z klatki i zawiezione na miejsce prezentacji. Nikt nam nie uwierzy, że nasze stado jest tak dobre jak sami uważamy. Prezentując zwierzęta chcemy przecież odnieść sukces czy to prestiżowy czy finansowy. Dobrze zaprezentowane zwierzęta, obojętne czy na wystawie hodowlanej czy do sprzedaży, podnoszą rangę naszej fermy i przysparzają nam w przyszłości klientów. Ferma o dobrej reputacji, a wyrabia się ją właśnie na wystawach i giełdach, nigdy nie ma problemu ze sprzedaniem swoich zwierząt. Zastanówmy się jak wyrobić wśród odbiorców przekonanie o dobrej jakości naszych królików.
Opinia na temat fermy.
Prezentując króliki nie możemy zapomnieć o przedstawieniu zainteresowanym dokumentacji jaką prowadzimy na fermie. Nie będziemy oczywiście taszczyć ze sobą całej dokumentacji hodowlanej, lecz wystarczy zaprezentować, dla królików rasowych, ich rodowody a dla królików bezrasowych, informacje o masach ciała rodzeństwa, rodziców czy też masach ciała uzyskiwanych przez potomstwo, liczebność w miocie i tym podobne. Powinny to być dokumenty noszące ślady autentyczności, a nie sprawiające wrażenia przygotowanych ad hoc na potrzeby wystawy. Dobre wrażenie na odbiorcach robi zaprezentowanie zdjęć fermy oraz zdjęć prezentowanych królików w ich klatkach na fermie. W dobie telefonów komórkowych, z aparatami fotograficznymi, nie jest to problemem. W potencjalnym odbiorcy, zainteresowanym naszymi zwierzętami, musimy wyrobić przeświadczenie, że prowadząc hodowlę interesujemy się uzyskaniem jak najlepszego materiału i w tym celu prowadzimy niezbędną dokumentację. Oczywiście oprócz dokumentacji hodowlanej możemy na życzenie zaprezentować dokumentację związaną z pozostałą działalnością fermy. Przedstawienie zaświadczenia o szczepieniach królików, rachunków za środki dezynfekcyjne lub rachunków i faktur za paszę jaką kupowaliśmy, powinno uwiarygodnić naszą ofertę. Zasze powinniśmy dysponować kserokopią dokumentu, wydanego przez służby weterynaryjne i nadającego fermie weterynaryjny numer ewidencyjny. Udowodni to, że nasze zwierzęta są chowane w warunkach odpowiednich do ich potrzeb i spełniają te warunki wymogi określone odpowiednimi przepisami. Jeżeli prezentujemy zwierzęta rasowe, z rodowodami, i uzyskały one (lub ich krewni) jakiekolwiek nagrody we wcześniejszych ocenach, należy zaprezentować kserokopie ich osiągnięć, pokazać zdjęcia trofeów, dyplomów lub wyróżnień.
Wygląd prezentowanych zwierząt.
Zwierzę prezentowane na wystawie ma być piękne na stanowisku wystawowym. Aby osiągnąć taki efekt należy przygotowywać go do wystawy znacznie wcześniej. Jeżeli nasza ferma nie ma wystarczającej liczby zwierząt, które mogą być potencjalnymi zwierzętami wystawowymi, należy te najlepsze odpowiednio przygotować. Przed zbliżającą się wystawą, nawet na kilka miesięcy wcześniej, należy zaprzestać krycia samic i ograniczyć eksploatację samców. Nie możemy dopuścić do sytuacji kiedy to samica jest od młodych lub tuż po ich odsadzeniu. Taka samica będzie zawsze wyglądała na wycieńczoną i będzie miała okrywę włosową znacznie wyniszczoną i matową. Analizując poszczególne, oceniane na wystawach parametry i ilości punktów jakie za nie można uzyskać, skupiamy się na tych które możemy poprawić. We wzorcach rasowych dokładnie jest opisane jakie cechy podlegają ocenie i na te musimy zwrócić szczególną uwagę. Nie jesteśmy w stanie tuż przed wystawą poprawić takich cech jak budowa ciała a już na pewno nic nie zrobimy z długością ucha. Można poprzez poprawę jakości karmy doprowadzić do zwiększenia masy i częściowo do poprawy budowy ale cechy rasowe nie będą już do poprawienia. Ograniczając użytkowanie zwierząt, w okresie bezpośrednio poprzedzającym wystawę, możemy nieznacznie poprawić jakość okrywy włosowej ale już nie będziemy mieli wpływu na jej barwę czy stan linienia. Wszystkie cechy rasowe będą oczywiście istotne tylko w przypadku prezentowania i oceny zwierząt rasowych. Prezentowane na giełdach króliki bezrasowe nie podlegają tak rygorystycznym ocenom i w takim przypadku wystarczy się skupić na dobrej ich kondycji i wyglądzie. Zarówno króliki rasowe jak i te bezrasowe, powinny mieć równo przycięte pazurki, wyczesaną błyszczącą sierść, powinny być czyste i zdrowe. Powinny mieć odpowiednią do wieku wagę i nie mogą mieć wystających kości. Niedopuszczalne jest prezentowanie zwierząt z objawami świerzbu w uszach czy z posklejanym futerkiem na wewnętrznej stronie przednich łapek. Takie posklejane włoski na łapkach świadczą o wysięku z oczów i nosa królika. Króliki mają zdolność (i chętnie to czynią) wycierania pyszczka łapkami w sytuacji kiedy dochodzi do wycieku z nosa. Posklejane, mokre futerko na przednich łapkach nieomylnie wskazuje na objawy kataru. Takich zwierząt nie można prezentować na wystawach i giełdach.
Stosując się do powyższych zasad postępowania przedstawimy nasze zwierzęta w najlepszy możliwy sposób, uzyskamy adekwatne do ich stanu i wyglądu nagrody i wyróżnienia oraz otrzymamy odpowiednią zapłatę za króliki wystawione do sprzedania.

wtorek, 28 lutego 2012

Jak wyhodować wysokiej wartości drewno w systemie agroleśniczym?

Artykuł dotyczyć będzie głównie pozyskiwania wartościowego (w sensie finansowym) drewna z systemów agroleśniczych i tego co zrobić by uzyskać za drewno możliwie najwyższą cenę.
Artykuł dotyczyć będzie głównie pozyskiwania wartościowego (w sensie finansowym) drewna z systemów agroleśniczych i tego co zrobić by uzyskać za drewno możliwie najwyższą cenę.

Dlaczego drewno z jednego drzewa jest warte mniej niż drewno z innego?

Wpływ na cenę drewna ma wiele czynników. Oto cześć z nich:
-Gatunek drzewa
-Brak uszkodzeń od szkodników czy chorób
-Ilość i wielkość sęków (im więcej tym niższa jakość drewna)
-Koniunktura gospodarcza i moda (w mniejszym stopniu)
-Rozmiary (im dłuższe i szersze deski, bale czy belki da się zrobić z danego kawałka drewna tym droższe jest to drewno) 
-Potencjalne zanieczyszczenia w drewnie (np. wbite gwoździe)Wiek drzewa z którego pozyskano drewno

To zapewne nie wszystkie czynniki, myślę jednak, że te najważniejsze.

Dwa drzewa tego samego gatunku posadzone tego samego roku mogą jednak osiągnąć kilkadziesiąt lat później rożna cenę. O ile na koniunkturę gospodarczą i modę mamy mały wpływ to na pozostałe czynniki już możemy wpływać dość istotnie.
Polski Instytut Permakultury promuje ideę agroleśnictwa czyli sposobu użytkowania ziemi, który integruję hodowlę drzew i jakąś inną działalność rolniczą np. wypas gęsi. Taki rodzaj systemu agrloeśniczego nazywa się sylwopastoralizmem lub lasem pastwiskowym.
Jak wyhodować wysokiej wartości drewno w systemie agroleśniczym?
Ten dorodnie wyglądający dąb potencjalnie może dostarczyć dużej ilości drewna.


Jakie czynniki muszą być uwzględnione przy projektowaniu systemu agroleśniczego?
By na danym terenie można było wypasać zwierzęta i by było to w miarę opłacalne ruń pastwiskowa (poziom traw, roślin bobowatych i ziół) musi otrzymywać odpowiednio wysoki poziom nasłonecznienia. Oznacza to, że drzewa rosnące na pastwisku nie mogą rosnąć zbyt gęsto, gdyż powodowałoby to silne zacienienie i niską produkcję zielonki (paszy dla zwierząt) - by wyżywić 1 krowę przez rok (z zebraniem siana na zimę) potrzeba około 10-15 ha lasu lub około 1 ha dobrego pastwiska. Ponadto jeśli chcemy z danego terenu uzyskać drogie drewno to drzewa muszą mieć odpowiedni pokrój - muszą być długie i strzeliste.
Jak wyhodować wysokiej wartości drewno w systemie agroleśniczym?
Po dokładnym przyjrzeniu się można zauważyć, że nie dostarczy on  wysokiej jakości drewna, gdyż bardzo nisko jego pień "rozdwaja się". Najdłuższa deska jaką można uzyskać z tego drewna będzie stosunkowo krótka i cienka.

Kolejną kwestią o której trzeba pamiętać jest należyte zabezpieczenie drzew jeśli chcemy wypasać w lesie pastwiskowym zwierzęta. Drzewa muszą być gotowe na obecność zwierząt. Przykładowo w pierwszym roku po posadzeniu może być lepiej pozyskiwać tylko siano lub uprawiać zboże. W drugim można się pokusić o wypas kur, w trzecim i czwartym wypas gęsi (drzewka muszą koniecznie być zabezpieczone przed ogryzaniem).  Starsze drzewka mogą znieść obecność świń, owiec i krów. Młode drzewko nawet dobrze zabezpieczone przed zgryzieniem kory i liści może nie wytrzymać ocierania się o nie krowy. To oczywiście tylko propozycje - systemy agroleśnicze można i trzeba dopasowywać do indywidualnych warunków.


Dlaczego najdroższe drewno pochodzi od drzew z lasu?
Drewno pochodzące z lasu jest na ogół droższe niż to pochodzące z przycinki rowów melioracyjnych czy drzew śródpolnych. Przyczyną różnicy w cenie jest jakość drewna - to pochodzące z lasu ma mniej sęków niż drzewo rosnące. Mniejsza ich ilość w drewnie z lasu jest spowodowana tym, że drzewa w lesie szybko "oczyszczają" pień z dolnych gałęzi. To zaś spowodowane jest tym, że leśne drzewa muszą walczyć o dostęp do światła - po kilku latach ilość światła, która dociera do dolnych gałęzi jest na tyle mała, ze drzewu nie opłaca się w ogóle podtrzymywać ich przy życiu. Dla leśnego drzewa dużo lepsza inwestycją energii jest wyprodukowanie nowych gałęzi u góry drzewa gdzie światła (chwilowo) jest pod dostatkiem. Wynikiem takich warunków wzrostu jest długi, prosty a więc cenny pień.

Drzewa śródpolne, takie rosnące "swobodnie", które nie muszą walczyć o światło nie mają potrzeby pięcia się w górę. W takim wypadku drzewo nie ma żadnego interesu w tym by odrzucać dolne gałęzie (skoro coś działa to po co to zmieniać?) Miejsca w  których długo rosną gałęzie a zwłaszcza gdy są grube i duże powodują pojawianie się na pniu sęków (jednej z wad drewna).
Drzewa swobodnie rosnące będą zatem zwykle produkować gorszej jakości drewno niż to pochodzące z lasu. Z racji mniejszej konkurencji (drzewa po kilku latach zaczynają dominować nad innymi roślinami na danym terenie) wzrost drzew wolno stojących jest szybszy. Z wolno stojących drzew uzyskujemy  zatem trochę więcej drewna, jest ono jednak zwykle gorszej jakości.

Jakie korzyści nad uprawą drzew w lesie niesie ze sobą hodowla drzew w systemie agroleśniczym?
Dwie główne korzyści w posiadaniu systemu agroleśniczego to:
Nie zamrażamy kapitału (ziemi) na kilkadziesiąt lat. W trakcie gdy drzewa rosną można na tym samym terenie np. wypasać zwierzęta, pozyskiwać siano, uprawiać zboże w międzyrzędach drzew, hodować cieniolubne zioła lub grzyby... Jest to zatem sposób na zwiększenie zadrzewienia kraju nawet bez państwowych dotacji. Drzewa z racji mniejszej konkurencji rosną szybciej. Przykładowo wg. "Temperate Agroforestry Systems" orzech czarny w systemie agroleśniczym osiąga wiek rębny w wieku 30-50 lat a nie minimum 80 lat jak to jest na standardowej plantacji tego drzewa. Korzyść finansową z posadzenia drzew mogą zatem osiągnąć nawet osoby, które te drzewa sadziły  a nie dopiero ich dzieci czy wnuki. Hektar albo dwa takiego systemu agroleśniczego stanowić może obok dobrze odchowanych dzieci ;) prawdziwe zabezpieczenie emerytalne - nie to co piramidki finansowe typu ZUS czy OFE.
Czy w systemie agroleśniczym można produkować drewno wysokiej jakości?
Tak, należy jednak odpowiednio drzewa prowadzić (przycinać). Zwykle polega to na usuwaniu piłą dolnych gałęzi oraz dbaniu by drzewa nie miały różnych wad. Koniecznie trzeba pamiętać o zasadzie, że podczas jednego zabiegu nie usuwa się więcej niż 30% korony drzewa. Najlepiej drzewa przycinać w okresie spoczynku - w Polsce oznaczać to będzie zimę, w ciepłym i suchym klimacie (np. Włochy, Grecja, Kalifornia) latem czy może dokładniej mówiąc w czasie pory suchej.

Drzewa źródło wysokobiałkowej paszy dla zwierząt roślinożernych

Zwykle najdroższym (bo najtrudniejszym do uzyskania) składnikiem paszy jest białko. Zwierzęta roślinożerne potrzebują go by rosnąć (czytaj by stać się mięsem) czy dawać mleko/wełnę/futro/skóry.
Zwykle najdroższym (bo najtrudniejszym do uzyskania) składnikiem paszy jest białko. Zwierzęta roślinożerne potrzebują go by rosnąć (czytaj by stać się mięsem) czy dawać mleko/wełnę/futro/skóry.
To, że białko jest drogie dobrze widać na przykładzie cen roślin paszowych (dane orientacyjne z lutego 2010):

żyto (konsumpcyjne) - 310-350zł/tona , zawartość białka 12%
pszenica - 455 zł/tona, zawartość białka - 12,5%
groch - 800 zł/tona, zawartość białka - 22%
soja - 1350 zł/tona, zawartość białka - 36%

Równie cenne są pasze bogate w tłuszcze z racji tego, że dostarczają zwierzętom niemal dwa razy więcej energii niż węglowodany.

Żywienie zwierząt roślinożernych tego typu paszami (nasionami roślin jednorocznych) nie jest jednak ani permakulturowe, ani dla zwierząt i ludzie później jedzących te zwierzęta szczególnie zdrowe.

Krowa+w+Bieszczadach

Zdjęcie zrobione przez Aleksandrę Majdę w Bieszczadzkim Parku Narodowym. Krowa mogła chodzić po danym fragmencie parku dość swobodnie, jednak przez dłuższą chwilę żerowała na liściach i gałęziach tego młodego krzewu.


Czym zatem te zwierzęta karmić?

Najlepiej roślinami wieloletnimi. Wymienię tutaj tylko kilka drzew, które dobrze nadają się jak pasza dla zwierząt.
-Karagana syberyjska - zawartość białka w liściach 18-19%. Wiąże azot
-Morwa biała - liście mogą stanowić do 60% diety przeżuwaczy i do 40% diety królików. Plony liści 25-30 ton/ha. Zawartość białka w pędach i liściach 16-39% (im młodsze liście tym więcej białka)
-Wierzba zawartość białka w liściach 15%, liście są bogate w cynk i magnez.
-Topola zawartość białka w liściach 10-13%
-Oliwnik wąskolistny 18,6% białka i 6,6% tłuszczu. należy do tej samej rodziny, co rokitnik zwyczajny, zatem wysoce prawdopodobne, że również liście zawierają nienasycone kwasy tłuszczowe omega 3, wiąże azot


Mniej wartościowe drzewa paszowe choć istotne ze względu na substancje lecznicze:

-Dęby zawierają 5-6% białka w liściach.
-Jałowce zawierają około 8% białka w igłach.

Podane wartości białka i tłuszczu dotyczą suchej masy danej rośliny.

Jednym z czynników ograniczających stosowanie drzew jako jedynego źródła paszy jest wysoka zawartość tanin w liściach drzew. Choć taniny przyczyniają się do gorszego przyswajania azotu z pokarmu, to również negatywnie wpływają na rozwój niektórych pasożytów wewnętrznych. Mogą mieć zatem ogólnie pozytywny wpływ na zdrowie zwierząt.

Inne drzewa/krzewy o których źródła wskazują, ze mogą być dobrym źródłem paszy dla zwierząt roślinożernych:
Kolcolist zachodni - wiąże azot z powietrza, bardzo dobre przyrosty.Rokitnik zwyczajny - jego łacińska nazwa po starogrecku oznacza lśniący koń. Dodawanie koniom do paszy liści lub owoców rokitnika poprawia zdrowie zwierząt i wygląd sierści. Wiąże azot z powietrza.Żywienie zwierząt liśćmi drzew i krzewów jest szczególnie pożądane w lipcu i sierpniu, gdyż w miesiącach tych wydajność pastwiska spada głównie z powodu zbyt małej ilości opadów deszczu. Drzewa z reguły posiadają głębszy system korzeniowy, co umożliwia im dostęp do pokładów wody niedostępnej dla traw.

Drzewa są integralną częścią każdego projektu permakulturowego. Często wykorzystuje się je w projektowaniu Keyline oraz jako wiatrochrony. O innych funkcjach jakie mogą pełnić żywopłoty z drzew możesz przeczytać pod tym linkiem.

Jak mniej czyścić kurnik i poprawić zdrowie kur z tego powodu?

Zacząć trzeba od tego, że brud to pojęcie względne. W przeszłości właściwie tylko dzięki niemu kury mogły w ogóle przeżyć zimę... 
Artykuł poświęcony jest  pewnej metodzie, która może poprawić komfort i zdrowie zwierząt zimujących w pomieszczeniach...

...zmniejszyć koszty ogrzewania, nakład pracy na utrzymanie pomieszczeń dla zwierząt oraz wytworzyć materiał, który będzie można użyć później do nawożenia roślin w ogrodzie czy na większa skalę na polu. Krótko pisząc spełnić kilka pożytecznych funkcji naraz, czyli to co permakulturnik lubi najbardziej. Wpis odnosić się będzie głównie do kur, choć metody tu wspomniane odnoszą się w równym stopniu również do świń. W mniejszym także do zwierząt roślinożernych (kóz, krów, owiec).

Metoda ta opisywana jest przez niektórych zachodnich (zwłaszcza bardziej "ekologicznych") hodowców kur, jako największy "kurzy" wynalazek XX wieku. Ta metoda to trzymanie zwierząt "na głębokiej ściółce" (z ang. deep litter). Czyż nie prawda, że brzmi ekscytująco i rewolucyjnie? ;)

%C5%9Awinie+na+g%C5%82%C4%99bokiej+sci%C3%B3%C5%82ce
Świnie trzymane na głębokiej ściółce. Zdjęcie dzięki uprzejmości Wikipedii.
W klimacie umiarkowanym musimy (a przynajmniej w chwili obecnej jest to najbardziej ekonomicznie opłacalne) przez pewien czas w roku trzymać większość zwierząt w zamknięciu. Mimo wszystkich korzyści zdrowotnych, jakie zwierzętom niesie wypas pastwiskowy, strata energii, jaką niesie ze sobą przebywanie przez dłuższy czas zimą na dworze jest nie do przecenienia.

Takie kury co prawda latem również spędzają sporo czasu w kurniku (nocą), ale zimą czas ten wydłuża się dużo bardziej - często, gdy jest kiepska pogoda kury nie wychodzą z kurnika przez kilka dni (w tym momencie pomijam fermy przemysłowe na których kury w ogóle światła dziennego nie widza).

Powoduje to proporcjonalnie zwiększenie ilości procesów fizjologicznych, które zachodzą wewnątrz kurnika... Jednym z tych procesów fizjologicznych jest wydalanie. Dla nas oznacza to, że zimą kury produkują więcej kurzeńca - skoro więcej wydalają w kurniku to i logiczne jest, że więcej mamy tego silnego, "gorącego" (bo bogatego w azot i szybko działającego) nawozu. Ma to swoje zalety np.

-Możemy więcej upraw nawozić - Pan Jacek z Boskiej Woli opisał na swoim blogu, że chów alkierzowy (zwierząt w zamknięciu) to jeden z podstawowych mechanizmów jaki umożliwił powstanie płodozmianu i zaniechanie mało wydajnej trójpolówki.
-Nawóz skoncentrowany jest w jednym miejscu - nie musimy biegać po podwórku z szufelką i zeskrobywać z ziemi, jeśli chcemy małą ilością tego "dobra" zasilić rośliny.

-Kury (czy inne zwierzęta) nie niszczą zimą pastwiska, o co przy wysokiej obsadzie zwierząt zimą nie trudno - ruń pastwiskowa przecież zimą się nie regeneruje a wilgotna ziemia bardzo jest podatna na ubijanie..

Zwiększony czas przebywanie kur w kurniku ma jednak również swoje minusy:
-Kury skoncentrowane są na małej przestrzeni co może wpływać negatywnie wpłynąć na ich zdrowie...
-Niedobory wit. D - Jeśli nie suplementujemy jej w paszy (co przejawiać się będzie gorszą jakością jajek i mniejszą odpornością kur).
-Co chyba najważniejsze częstsze sprzątanie kurnika, obowiązek, który trudno uznać za przyjemny.Jak już wcześniej napisałem głębokie ściółkowanie (w kurniku) może poprawić komfort nasz i zwierząt...

Co to jest głębokie ściółkowanie?

Głębokie ściółkowanie to po prostu ściółkowanie dużą ilością materiału do ściółkowania. Dużą ilość określa się, jako minimum 20 cm i więcej - nawet do 1 czy 2 metrów! W pewnym momencie (np. raz do roku) zwykle będzie trzeba wybrać część materiału, gdyż poruszanie się w takim kurniku (czy chlewie) może być utrudnione lub ilość przestrzeni życiowej dla zwierząt zbyt mała.

Gdy ściółka w takim kurniku zużyje się - nie będzie mogła chłonąć już więcej odchodów, będzie wilgotna lub w kurniku będzie śmierdzieć amoniakiem to ściółki tej nie wyrzuca się z kurnika, tylko dodaje nowej - na wierzch. Alternatywnie, gdy mamy już grubą warstwę przerobionej głębokiej ściółki można wierzchnią warstwę "zeskrobać" i rzucić w kąt kurnika by wyschła. Zwykle przed dodaniem nowej warstwy ściółki podłoże (zużyta ściółkę) zasypuje się również wapnem gaszonym (wodorotlenkiem wapnia - Ca(OH)2 ). Stosowanie wapna ogranicza rozwój bakterii chorobotwórczych i sprawia, że zwiększa się chłonność podłoża. Na wierzch rzuca się nową ściółkę i lekko miesza się ją z wapnem.
Ile wapna stosuje się na 10m2 kurnika? Jednorazowo od 5-8 kg wapna. Lub około 0,5 kg na kurę nioskę. Zwykle stosuje się je co 2-4 tygodni. Minusem stosowania wapnia są większe straty azotu. Możliwe, że dobre efekty uzyskałoby się stosując mączkę bazaltową. Niektórzy hodowcy amerykańscy nie stosują w swoich głęboko ściółkowanych kurnikach żadnego wapna.

Czy ten sposób trzymania kur oraz innych zwierząt nie jest niehigienicznych i niezdrowy dla zwierząt?  Co z bakteriami, pasożytami i innymi patogenami?

Nie, tego typu sposób trzymania kur nie jest niehigieniczny. W latach 40 ubiegłego wieku  przeprowadzono doświadczenie. Polegało ono na pomiarze śmiertelności kur w zależności od tego jak postępowano ze ściółką. W roku 1946 rozpoczęto użytkować kurnik. Przez pierwsze trzy lata, gdy regularnie usuwano zużytą ściółkę i rozkładano nową śmiertelność w kur wynosiła 19%. Było (następujących po sobie) 10 grup kur składała się łącznie z 18000 kurczaków (odchowanych od 1 dnia życia na fermie). W ciągu następnych trzech lat, w których przestano usuwać ściółkę wyhodowana na tej samej fermie 10000 kur a ich śmiertelność wynosiła 7%. Zanim zaczęto stosować głębokie ściółkowanie rzadko kiedy w jakiejś grupie nie dochodziło do ataku kokcydiozy (choroby spowodowanej pasożytniczymi pierwotniakami). Po wychowaniu na głębokiej ściółce co najmniej dwóch grup kur nie było z tą chorobą żadnych zauważalnych problemów.

Przyczyn tego zjawiska jest kilka:

Najprawdopodobniej przebywanie kur na "starej" ściółce narażało kury już od małego (1 dnia życia) na małą ilość kokcydiów (i innych chorób) dzięki czemu kury nabywały odporność.

Kolejną prawdopodobną przyczyną lepszej odporności kur na dojrzałej głębokiej ściółce jest "większa dojrzałość" ekosystemu ściółki. Podobnie jak pierwotne lasy są bardziej odporne na presje szkodników niż grunty orne. Wynika to z racji tego, że w starym lesie jest więcej różnorodnych połączeń między poszczególnymi organizmami. By wytworzyły się te wszystkie korzystne połączenia (w lesie jak i ściółce) potrzeba oczywiście czasu, w którym ściółka (lub przynajmniej jej część) nie będzie ruszana. Intuicyjnie każdy wie, że nawet wielogatunkowy młodnik w lesie ustępuje pod kątem bioróżnorodności obszarowi Białowieży o podobnej powierzchni co wspomniany młodnik.

Nieruszana ściółka w kurniku to przykład ekosystemu detrytusowego, w którym nie zachodzi produkcja pierwotna (czyli fotosynteza lub chemosynteza). Inne przykłady takich ekosystemów to część ciemnych jaskiń (czyli nie zachodzi proces fotosyntezy, bo i jak bez światła?), w których podstawą łańcucha pokarmowego są np. odchody nietoperzy. Mimo, że nie ma roślin, to bioróżnorodność w tego typu miejscach jest  naprawdę niesamowita!

Co się niejako wiąże z poprzednim powodem, dla którego na głębokiej ściółce kury mniej chorują to fakt, że w takiej ściółce zachodzi proces kompostowania. Proces kompostowania to tlenowy rozkład materii organicznej przy udziale organizmów żywych. To co się dzieje w kompoście to prawdziwa wojna o przetrwanie. Kompost wprost tętni życiem. Jeśli jesteś jakimś "zwykłym patogenem", który czeka sobie w ściółce to ma się pecha. Organizmy "nieruchome" i nieposiadające skutecznych mechanizmów jak przetrwać w takim środowisku padną najprawdopodobniej ofiarą jakiegoś innego organizmu, który żywi się takimi "ciapowatymi" organizmami jak kurzy patogen. Czy oznacza to, że ani jeden patogen nie przetrwa? Oczywiście, że tak nie jest. Nie w tym jednak rzeczy by nie przetrwał ani jeden patogen, tylko by nie został przekroczony próg zjadliwości dla danego patogenu (ilości bakterii/wirusów/pierwotniaków, która wywołuje chorobę). Przekładając to na bardziej przyziemny przykład... Człowiek może połknąć 1 pałeczkę Salmonelli i nic mu nie będzie, jednak jeśli spożyłby  100000 to już może być to problem. Podobnie można współżyć seksualnie z osobą będącą nosicielem wirusa HIV i się nie zarazić. Zwłaszcza mężczyzna odbywający stosunek heteroseksualny ma mniejszą szansę zarażenia mimo bycia wystawionym na działanie tego wirusa. Drugi, trzeci czy czwarty stosunek seksualny może jednak okazać się dla tego lekkomyślnego lub nieświadomego mężczyzny tragiczny w skutkach. Mała dawka patogenów jest nawet bardzo pożądana by pobudzać układ immunologiczny (odpornościowy).

Czy są jeszcze jakieś inne korzyści ze stosowania głębokiego ściółkowania?
Tak, po pierwsze wspomniałem, że gdy stosuje się głębokie ściółkowanie to również zachodzi proces kompostowania (raczej powoli, ale jednak). Skutkiem ubocznym a czasem i głównym "plonem" procesu kompostowania jest wytwarzanie ciepła. Zatem taka głęboka ściółka podwyższa temperaturę w kurniku - co zwłaszcza zimą, jesienią i wczesną wiosną jest bardzo pożądanym zjawiskiem.

Kolejna korzyść związana ze stosowaniem głębokiego ściółkowania również wiąże się z procesem kompostowania a konkretnie z organizmami, które tego dokonują - m.in. dżdżownice i inne "robaki". Kury mogą wyjadać je ze ściółki, czym zmniejszają swoje zapotrzebowanie na paszę, co oznacza również mniejsze koszty dla nas jak i środowiska. Sam fakt, że w tym "brudzie" kury mogą znaleźć różne smakołyki do zjedzenia oznacza, że mogą przetrwać spożywając niepełnowartościową paszę np. nie zawierającą wszystkich aminokwasów egzogennych, tłuszczu  lub chociażby witaminy B12 (brak produktów pochodzenia zwierzęcego lub bakteryjnego). Głębokie ściółkowanie to technika szczególnie użyteczna w ciężkich czasach (wojna, głód, katastrofy naturalne...), gdy możemy mieć problemy ze zdobyciem paszy dla kur zawierającej komplet aminokwasów. Pośrednio pokazuje to jak ważne w diecie kur są produkty pochodzenia zwierzęcego, lub z drugiej strony patrząc jak "nieoptymalne" jest karmienie kur czy innych zwierząt ziarnem.
%C5%9Aci%C3%B3%C5%82ka+a+waga+kur
Tabela obrazuje wyniki eksperymentu przeprowadzonego na 3000 kurach w roku 1947. Badano jak miał się przyrost masy  w zależności od tego jak karmione były kury i na jakiej ściółce je hodowane. Oznaczenia użyte w tabeli:
Nowa głęboka oznacza głęboką ściółkę, która była zakładana podczas pierwszego dnia eksperymentu.  Stara głęboka oznacza ściółkę, która już była używana przez inne kury w pierwszym dniu eksperymentu. Świeża oznacza, że ściółka była nowa i wymieniana co 2 tygodnie. Dieta pełnowartościowa oznaczała dietę zawierającą mączkę z lucerny. W diecie niepełnowartościowej nie było suszonej mączki z lucerny. Waga osiągnięta w 12 tygodniu hodowli (doświadczenie przeprowadzone ponad pół wieku temu, dziś tempo wzrostu brojlerów jest dużo szybsze). Funt to około 0,473 kg. Zwróć proszę uwagę na dobre przyrosty masy ciała i niską śmiertelność kur na starej, głębokiej ściółce. Niezależnie od diety.
Ostatnią korzyścią ze stosowania głębokiego ściółkowania jest posiadanie w kurniku zapasu dojrzałego kompostu - wystarczy odgarnąć z wierzchu warstwę świeżej ściółki a pod spodem będzie roczny (czy kilkuletni) dojrzały kompost - bez specjalnego przewracania czy dodatkowego wysiłku z naszej strony. Wartościowe substancje nawozowe nie zostaną również wymyte, jak to czasem dzieje się z kompostem robionym na zewnątrz.

Jakie materiały są najlepsze na głęboka  ściółkę?
Na głęboka ściółkę najbardziej przydatne będą materiały ubogie w azot - dzięki temu więcej odchodów będą mogły "zneutralizować". Kilka przykładów, jakich materiałów ludzie używają do głębokiego ściółkowania kurników czy chlewów:
-słoma
-trociny
-papier
-gazety
-wióry drzewne
-igliwie sosnowe
-suche liście
-skorupy od orzechów (rozdrobnione i z dodatkiem innych materiałów)

Na zakończenie chciałbym jeszcze zaznaczyć, że ze ściółką jest jak z winem i kobietami - im starsza tym lepsza.

Osoby szczególnie zainteresowane tą tematyką mogą  przeczytać również artykuł dotyczący komercyjnej hodowli kur w systemie głębokiego ściółkowania. Może to stanowić atrakcyjną alternatywę dla klatkowych ferm przemysłowych. O alternatywnych, za której odbiór można uzyskać nawet pieniądze możesz przeczytać tutaj.

*Drobnym odchyleniem od tej zasady są zwierzęta zapadające np. w sen zimowy. Stałocieplne zwierzęta gospodarcze jednak w ten sposób nie zimują...

Co to jest LER - Land Equivalent Ratio?

Ten artykuł będzie przydatny głównie dla osób, które uprawą chcą zająć się na skalę komercyjną, gdzie dbanie o wydajność ekonomiczną jest jednym z priorytetowych zadań.
LER to angielski akronim (rodzaj skrótu) powstały ze słów Land Equivalent Ratio lub Land Equivalent Rate co w wolnym tłumaczeniu oznacza "Współczynnik Odpowiednika Ziemi". LER został wymyślony by mierzyć wzrost (lub spadek) wielkości plonów gdy są one uprawiane w sposób inny niż monokulturowy i by porównywać tą wydajność do plonów, które uzyskano by z uprawy monokulturowej... Szczególnie często stosuje się LER w przypadku upraw agroleśniczych i uprawy współrzędowej. Przykładowo jeżeli uprawiamy gildię roślinną typu indiańskie trzy siostry czyli kukurydzę, fasolę i kabaczek to później mierzymy ile ziemi potrzeba by by uzyskać podobne plony uprawiając w monokulturze (czyli każdą z roślin osobno) poszczególne rośliny.
Zatem jeżeli z ha uprawy trzech sióstr uzyskuje się tyle plonów, że trzeba by poświęcić 1,3 ha ziemi (wartość wymyślona) tych trzech roślin uprawianych w monokulturze to LER wynosi 1,3. Proste prawda?

LER został wymyślony by mierzyć wydajność plonów na skalę komercyjną - w przydomowym, nawet produktywnym ogrodzie nikt nie chodzi z wagą czy suwmiarką...
IMG_2253
W tym młodym sadzie wypasają się gęsi przyczyniając się do wzrostu LER'u wieloletniego.
Murawa dzięki temu jest idealnie przystrzyżona.

Jak intuicyjnie większość ludzi czuje a ci, co jeszcze pamiętają początek swojej przygody z ogrodnictwem wiedzą, nie jest tak dobrze, że wszystkie uprawy współrzędne (czy ogólnie uprawiane nie w monokulturze) zawsze owocują zwiększeniem plonów. Naszym zadaniem jest odkrycie, które kombinacje powodują zwiększeniem plonów a których kombinacji lepiej unikać (np.cebulowatych i warzyw strączkowych).

LER to bardzo fajna teoria, pora jednak na jakieś dowody, że to co opisuję to nie tylko mój wymysł. A i praktyczne zastosowania tej wiedzy by się przydało, bo przecież to jest esencją permakultury.

Przeprowadzono doświadczenie nad wpływem robinii akacjowej (Robinia pseudoacacia)
na zawartość azotu w jęczmieniu. Badanie polegało na mierzeniu wielkości i jakości plonów w zależności od gleby (dwa rodzaje) i poziomu nawożenia azotem (trzy różne wielkości). Okazało się, że plony obu roślin były o 53% wyższe niż gdyby te dwie rośliny uprawiano osobno. Nie tylko wielkość plonów była wyższa, ale również jakość jęczmienia była lepsza. W drugim roku po posadzeniu robinii zawartość azotu w ziarnie i słomie jęczmienia była wyższa niż tego jęczmienia uprawianego w monokulturze o 11%*. W kolejnym roku eksperymentu wycięto drzewa co spowodowało znaczny wzrost zawartości azotu w ziarnie(najprawdopodobniej na skutek rozkładu korzeni robinii, na których licznie występują bakterie wiążące azot). Średnio ziarno jęczmienia uprawianego w międzyrzędach robinii akacjowej zawierało 23%* więcej azotu niż jęczmień uprawiany w monokulturze.

*Zwiększona zawartość azotu w ziarnie i słomie zwykle oznacza większa zawartość białka - jęczmień rosnący między rzędami robinii miał zatem wyższą wartość użytkową (białko to najdroższy element paszy).

Uprawa alejowa służy nie tylko jęczmieniowi, ale również środowisku - gdybyśmy chcieli pozyskiwać drewno robinii akacjowej na monokulturowej plantacji doprowadzilibyśmy do przedostawania się azotanów do wód gruntowych (efekt podobny jak rolnik nadmiernie czy nieodpowiednio używający nawozów azotowych). Wynika to z tego, że robinia jest wydajną rośliną wiążącą azot - tak wydajną, że aż może zanieczyszczać środowisko! (gdy rośnie w monokulturze i nie ma w okolicy innych roślin, które mogą zużytkować związany przez nią azot). Efekt ten opisany jest w tym badaniu.

Niestety nie ma wielu badań na temat LER poszczególnych kombinacji różnych upraw z klimatu umiarkowanego. Te z cieplejszych rejonów są jednak obiecujące np. pszenica + topola LER 1,52 - 1,74.

Zapewne ciekawy efekt zwiększający wydajność uzyskano by gdyby sadzić drzewa na poziomicach (w poprzek spadku terenu) co ograniczyłoby erozję wodną oraz gdyby drzewa stanowiły żywopłoty chroniący uprawy od niszczycielskiej siły wiatru. W przypadku sadów  czy plantacji drzew w wielu przypadkach dodanie elementu zwierzęcego znacznie podnosi LER. Chociażby jeżeli kontrolujemy chwasty za pomocą kurzych, gęsich czy króliczych traktorów. Inna sprawa czy nam się chce i czy możemy ten system dopasować do naszych indywidualnych warunków. Technicznie rzecz biorąc z chwilą wprowadzenia zwierząt gospodarskich do sadu nasz sad zmienia się w system sylwopastoralny.

Azot za darmo!

W jednym z artykułów nt. nawożenia azotem opisałem jakie rośliny współżyją z różnymi mikroorganizmami, które to wiążą azot atmosferyczny dostarczając go później roślinie i w konsekwencji całemu ekosystemowi.
Ostatnio również wypowiedziałem się na temat wykorzystania azotu w przeszłości jak i przyszłości… Ten artykuł poświęcony będzie życiu wolnożyjących organizmów wiążących azot. Nie będzie to jednak opis życia bakterii z rodzin Azotobacter, Azospirrillum,  Clostridium, Arthrobacter, Beijerinckia, Pseudomonas i… tylko praktyczny przepis jak te mikroorganizmy zaprząc do pracy, byśmy mieli tytułowy „azot za darmo”. Osoby niezainteresowane zbytnio zagadnieniem dlaczego musimy stworzyć takie warunki jakie musimy mogą przewinąć wpis na sam koniec – tam w 7 punktach opisane jest co należy zrobić „by było dobrze”.
Wolno%C5%BCyj%C4%85ce-bakterie-wi%C4%85%C5%BC%C4%85ce-azotWolnożyjące bakterie wiążące azot mogą być istotnym źródłem azotu dla rolnictwa. Zarówno teraz jak i w dobie Peak Oil.
Rodzaje wolnożyjących organizmów wiążących azot:
Wolnożyjące mikroorganizmy wiążące azot możemy podzielić kilka grup:
-niefotosyntetyzujące tlenowe bakterie wiążące azot np. Azotobacter , Beijerinckia
-niefotosyntetyzujące
-beztlenowe bakterie wiążące azot np. Clostridiumfotosyntetyzujące sinice np. Anabaena and Nostoc.
Ile azotu mogą związać wolnożyjące bakterie i organizmy wiążące azot?
Jest o co walczyć, bo wg różnych źródeł ilość związanego azotu przez wolnożyjące bakterie może dochodzić w optymalnych warunkach nawet do 50 kg na ha/rok (1). To sporo, mniej więcej 30-50% rocznej dawki używanej do nawożenia zbóż, lub inaczej licząc azot zawarty w ponad 1,5 tony ziarna kukurydzy i odpowiedniej masie kukurydzianej słomy (2).Autorska uczciwość wymaga bym podkreślił jeszcze raz sformułowanie do” 50 kg na ha/rok – wartość pięciu kg (taka ilość również występuje) teoretycznie całkiem prawdziwie mieści się w przedziale od zera „do 50 kg”.
Jakie czynniki wpływają na wydajność wiązania azotu przez wolnożyjące mikroorganizmy?
Główne czynniki, które wpływają na ilość oraz aktywność wolnożyjących bakterii i sinic wiążących azot to:
-pH gleby
-ilość molibdenu i jego substytutu – wanadu (3) w glebie
-ilość azotu w glebie
-wilgotność gleby
-struktura gleby
-temperatura gleby
-napowietrzenie gleby
-ilość i rozmieszczenie materii organicznej w glebie
-roślinność
-używanie (bądź nie) środków ochrony roślin (ŚOR)
-sposób użytkowania gleby/agrotechnika
-rodzaj organizmów wiążących azot, choć ten zwykle jest czynnikiem wtórnym do warunków glebowych
Postaram się rozwinąć poszczególne punkty… Nie będę ich jednak  opisywał osobno, gdyż są one ze sobą bardzo mocno powiązane.
Właściwości chemiczne gleby wpływające na organizmy wiążące azot
Molibden jest pierwiastkiem potrzebnym bakteriom wiążącym azot do produkcji enzymu – nitrogenazy (4), bez jego odpowiedniej i dostępności proces wiązania azotu osłabia się. (Nie)dostępność molibdenu może zatem negatywnie wpływać na ilość związanego przez bakterie i sinice azotu. pH gleby wpływa na przystępność molibdenu – im niższe pH, tym mniejsza jest dostępność tego pierwiastka dla roślin. Ponadto na glebach lekkich (które zwykle są również kwaśne) molibden stosunkowo łatwo ulega wymyciu. Jako ciekawostkę (dla Polaków) można wspomnieć, że molibden jest często czynnikiem ograniczającym wzrost roślin na glebach piaszczystych w tropikach (5).  Bill Mollison (twórca pojęcia permakultura) podaje (o molibdenie) w książce „Permaculture Designers’ Manual”, że:
…A few ounces per acre is used on many acid soils, and rarely again needed…
Tłumaczenie (W.M.): …Kilka uncji (uncja to około 28g) jest potrzebne na akr (akr to około0,4ha) i potem rzadko kiedy trzeba powtarzać ten (nawożenia molibdenem) proces…
Zatem podniesienie pH do rozsądnego poziomu (6-7) oraz nawożenie molibdenem powinno pod tym katem poprawić żywot wolnożyjących bakterii i sinic wiążących azot (tych współżyjących z roślinami również). W Polsce także czasami uzasadnione jest stosowanie tego pierwiastka, zwłaszcza wśród rolników konwencjonalnych (6). Wapnowanie gleb kwaśnych poprawi przy okazji również ich strukturę.
Ciekawym faktem jest również, że ilość i aktywność wolnożyjących organizmów wiążących azot zależy również od ilości azotu w glebie.  Okazało się, że po przyoraniu bogatych w łatwo i szybko dostępny azot roślin bobowatych (dawne motylkowe) wysianych na nawóz zielony, geny związane z nitrogenazą (enzymem wytwarzanym przez bakterie do wiązania azotu) nie uaktywniają się (7).
To ciekawe sprzężenie zwrotne zapobiega choć częściowo przenawożeniu azotem „naturalnego” pochodzenia, gdyż wolnożyjące bakterie wiążące azot nie „pracują” w środowisku obfitości azotu. Spowodowane jest to tym, że proces nitrogenazy jest energetycznie rzecz biorąc dla bakterii, sinic i roślin (w przypadku roślin jest to koszt „żywienia” bakterii symbiotycznych) bardzo kosztowny. Te organizmy preferują jeśli to jest możliwe azot w formie mineralnej czy organicznej niż wytwarzać go z powietrza. Przykładowo bakterie Azotobacter potrzebują 100 g glukozy do związania 1 g azotu(8). W pewnym stopniu tłumaczy to dlaczego w czasie ugorowania trójpolówki gleba regenerowała się i wzbogacała w azot – organizmy, które potrafiły stworzyć swój własny azot miały we środowisku duża przewagę więc i szybko się rozmnażały, mimo swojej „niewydajności” w sposobie pozyskiwania energii.
Właściwości fizyczne gleby wpływające na wolnożyjące organizmy wiążące azot
Właściwości fizyczne gleby mają bardzo duży wpływ na to jaki rodzaj organizmów wiążących azot będzie występował w danej glebie. Przykładowo gleba w której stoi woda (100% wilgotności) siłą rzeczy zawiera bardzo mało powietrza. To zaś sprawia, że są w niej w stanie rozwijać się tylko beztlenowe organizm wiążące azot (np. Clostridium).  Oznacza to, że mimo tego, że bakterie te mogą wiązać azot atmosferyczny, to z racji:
-dużej energochłonności procesu wiązania azotu atmosferycznego
-niskiej wydajności metabolicznej procesu oddychania beztlenowego…
…wiązanie azotu atmosferycznego w warunkach beztlenowych jest mało wydajne. Empirycznym potwierdzeniem tego zjawiska jest marna jakość siana (czy to w ogóle można tak nazwać?) pozyskiwanego z cały czas podtopionych łąk czy sitowi . Ta niska wartość siana objawia się m.in. w niskiej zawartości białka… do którego wytworzenia potrzebny jest azot. Nie da się oczywiście oddzielić czynnika ciągłego zalania gleby od niskiego pH, nie mniej wpływ braku powietrza na rozwój odpowiedniej flory bakteryjne gleby jest jednoznaczny. Zbyt wysoka wilgotność nie jest jedynym czynnikiem, który może spowodować powstanie warunków niedostatecznego natlenienia gleby. Niemal równie skutecznie powietrze z przestworów glebowych usuwa silne ubicie gleby.
By sam proces wiązania azotu zachodził wszystkie organizmy tlenowe muszą stworzyć w odpowiednich strukturach komórkowych warunki beztlenowe, co również pochłania energię, choć one dysponują jej większą ilością z racji wydajnego (tlenowego) spalania glukozy.
Skrajność w drugą stronę tzn. zbyt suchej gleby również jest niepożądana. Dla Azotobacter optymalna wilgotność gleby wynosi około 60% (9) Wolnożyjące bakterie wiążące azot najwięcej są w stanie go wiązać na glebach gliniastych (7).  Gleby piaszczyste są również pod tym względem gorsze.
Właściwości biologiczne gleby wpływające na wolnożyjące organizmy wiążące azot
Kolejna grupa czynników wpływająca na wiązanie darmowego azotu to czynniki biologiczne – ilość i miejsce w glebie materii organicznej. Jej rozmieszczenie w dużej ilości w glebie powoduje, że bakterie wiążące azot mogą żywić się nią na większej głębokości. Gdy ta występuje tylko powierzchniowo, to i wolnożyjace organizmy wiążące azot  występować będą tylko powierzchniowo, wiec z powodu mniejszej ilości mikroorganizmów wydajność całego procesu jest również mniejsza.
Gleby w których większość materii organicznej jest uboga w azot a przez to trudno rozkładalne przez bakterie występuje dużo grzybów. Grzyby wytwarzają dużo sporo różnorodnych substancji antybakteryjnych (antybiotyków chociażby). Z tego powodu w przypadku produktywnego leśnego ogrodu lepiej jest jednak polegać na roślinach wieloletnich współżyjących z bakteriami wiążącymi azot niż na organizmach wolnożyjących.
Szata roślinna może również mieć wpływ na ilość związanego przez bakterie wiążące azot. Rośliny z rodziny czosnkowatych (cebula, por, czosnek…) wydzielają do gleby substancje antybakteryjne. Powodują one gorszy wzrost roślin z rodziny bobowatych (fasoli, grochu bobu), które to współżyją z bakteriami wiążącymi azot. Przyczyną gorszego wzrostu jest właśnie antybakteryjne wydzieliny roślin z rodziny czosnkowatych. Jestem skłonny przypuszczać (choć nie znalazłem danych to potwierdzających), że efekt ten rozciąga się również na wolnożyjące bakterie wiążące azot. Rośliny (te nie posiadające brodawek również) wytwarzają różne wydzieliny, którymi np. bakterie Azotobacter się żywią.
Jak działalność agrotechniczna wpływa na wolnożyjące organizmy wiążące azot?
Stosowanie środków ochrony roślin wpływa negatywnie na ilość i aktywność wolnożyjących organizmów wiążących azot. Nie wszystkie testowane herbicydy wpływają na organizmy wiążące azot jednakowo – niektóre wpływają gorzej, niektóre mniej szkodzą. Również wpływ testowanych herbicydów na poszczególne gatunki bakterii wiążących azot jest różny (10).
Orka wpływa pośrednio na temperaturę, wilgotność, ubicie, zawartość materii organicznej w glebie, zatem jest czynnikiem, który wpływa również na wolnożyjące organizmy wiążące azot.
Kolejnym czynnikiem, który ma wpływ na to ile azotu zwiążą nam wolnożyjące organizmy wiążące azot jest sam gatunek występujących w danej glebie bakterii wiążących azot. Te są jednak zwykle konsekwencją występujących warunków klimatyczno-glebowych, choć w przypadku gospodarowania na Antypodach często ma sens zaszczepienie gleby odpowiednim szczepem.
Komercyjne produkty zawierające wolnożyjące organizmy wiążące azot
Istnieją na rynku produkty wykorzystujące produkty zawierające wolnożyjące organizmy wiążące azot. Na rynku amerykańskim istnieje nawet taki wyłącznie temu celowi poświęcony inokulant (szczepionka) glebowy zwany Twin N™  – z opisu producenta wynika, że czyni cuda (11).
W Polsce jedyny mi znany środek zawierający wolnożyjące bakteria wiążące azot dostępny w sprzedaży to tzw. Efektywne Mikroorganizmy (EM) (12).
Jak zwykle powinniśmy być nieco bardziej sceptyczni w przypadku pozyskiwania informacji na temat korzyści danego środka/sposobu jeżeli uzyskujemy informacje od osoby, która dany środek/sposób/metodę sprzedaje.
Proces wiązania azotu przez organizmy wolnożyjące najprawdopodobniej zawsze pozostanie w granicach do kilkudziesięciu kg N/ha/rok z powodu małej ilości dostępnych węglowodanów w glebie (czy to poprzez wydzieliny roślin czy też z rozkładu materii organicznej). Mikroorganizmy wiążące azot są niewydajne w wykorzystywaniu tego źródła energii co powoduje, że w wysoce konkurencyjnym środowisku żyznej gleby zawierającej przecież sporo azotu nie są w stanie osiągnąć przewagi nad organizmami specjalizującymi się w wydajnym wykorzystywaniu węglowodanów (13).
Wartość ekonomiczna zjawiska wiązania azotu przez wolnożyjące organizmy
W chwili obecnej do 50 kg azotu na ha na rok, jakie można uzyskać dzięki aktywności wolnożyjących organizmów wiążących azot warte jest w uprawie konwencjonalnej około kilkadziesiąt – sto kilkanaście złotych. Uwzględnić trzeba jednak, że tego azotu nie trzeba rozrzucać (brak kosztów paliwa i zmniejszona amortyzacja maszyn) oraz fakt, że jest on wykorzystywany dużo skuteczniej niż nawozy azotowe powoduje, że jego wartość jest wyższa. Kolejny plusem, który przemawia za azotem pozyskiwanym ze źródeł naturalnych jest jego „ekologiczność” – azot, który można wykorzystać w produkcji ekologicznej jest po prostu droższy. Uwzględniając również, że ceny gazu ziemnego mamy najwyższe w Europie (14) (to on jest źródłem energii do produkcji sztucznych nawozów azotowych) i raczej będą one tylko rosły, warto uwzględnić choć kilka sposobów, które poprawią warunki życia wolnożyjących organizmów wiążących azot.
Ostatecznie większość z przedstawionych sposobów na poprawę im życia to po prostu poprawa jakości i sposobu gospodarowania glebą i jako skutek uboczny osiągnie się również:
-lepszą retencję wodną gleby
-większe utrzymywanie składników mineralnych w glebie
-zdrowsze, lepsze  i możliwe, że większe plony
-ograniczenie kosztów

Podsumowując by zwiększyć wydajność wiązania azotu poprzez wolnożyjące organizmy wiążące azot należy:
1.Zadbać o dobrą strukturę gleby poprzez zwiększenie poziomu materii organicznej 
2.Unikaj ubicia gleby 
3.Podnieś pH gleby i rozważ (ze względu na potencjalną toksyczność tylko po teście gleby!!!) nawożenie molibdenem
4.Zadbać o meliorację gleby
5.Zwiększyć poziom materii organicznej w glebie
6.Nie uprawiać zbyt dużo i zbyt często roślin z rodziny czosnkowatych
7.Wyeliminować/ograniczyć/zracjonalizować używanie środków ochrony roślin  (herbicydów i fungicydów), zwłaszcza na glebach lekkich

Hodowla i chów ślimaków w pomieszczeniu i na użytkach zielonych

Zapotrzebowanie na hodowlanego ślimaka jadalnego jest tak duże, że wystarczy miejsca dla jeszcze wielu nowych hodowców. Trzeba tylko unikać ludzi niewiarygodnych (pseudo nauczycieli), którzy z hodowlą towarową i praktyką nie mają nic wspólnego!  

Hodowlą może zająć się każdy, kto jest właścicielem chociaż kawałka ziemi (wielkość planowanej hodowli zależy od posiadanej powierzchni), budynku gospodarczego do reprodukcji i ma wolny czas, który poświęci hodowli.
Należy też liczyć się z utrudnieniami wynikającymi z położenia naszego gospodarstwa (czy wokół są lasy albo pola uprawne) i potraktować przyszłe straty w hodowli jako coś nieuniknionego.
Każdy, kto poważnie myśli o hodowli towarowej ślimaka i zarabianiu na niej pieniędzy, musi odpowiednio przygotować się do każdej fazy cyklu hodowlanego, posiadać odpowiednie wyposażenie i WIEDZĘ.
Aby technologia chowu i hodowli była opłacalna, powinna spełniać kilka warunków:
1. Musi być ekonomiczna.
Należy wybierać materiały atrakcyjne cenowo, pamiętając przy tym o zwyczajach i upodobaniach ślimaków. Jako wyposażenie i materiał do budowy zagród polowych można wykorzystać np. odpady z tartaku, a cały osprzęt powinien być jak najbardziej efektywny.
2. Jak najmniej pracochłonna i czasochłonna.
3. Łatwa do wykonania we własnym zakresie.
4. Infrastruktura ma być prosta i wzorowo działać, jej wygląd jest bez większego znaczenia.
Technologii hodowli ślimaka jest wiele, co związane jest głównie z warunkami klimatycznymi. Często okazuje się, że po wprowadzeniu drobnych zmian, które dostosują daną technologię do warunków panujących – w naszym wypadku – w Polsce, można je z powodzeniem stosować. Wiele osób rezygnuje z odjętego już wyzwania, jakim jest chów ślimaków, a wszystko to w wyniku niepowodzenia, które jest konsekwencją tego, że nigdzie nie można znaleźć naprawdę dokładnych informacji dotyczących szczegółów hodowli, a te właśnie decydują o powodzeniu przedsięwzięcia. Przeważnie hodowcy zazdrośnie strzegą swoich doświadczeń i nic w tym dziwnego, przecież nabyli je kosztem wielu niepowodzeń, nakładów finansowych, cierpliwości i czasu.
Żywienie
Ślimaki odżywiają się wieloma gatunkami roślin uprawnych. Zjadają rzepak ozimy, pszenicę ozimą i inne zboża, warzywa, kwiaty, ziemniaki, słoneczniki, marchew, pietruszkę, sałatę, kapustę, buraka i fasolę, rośliny zielarskie.
Najchętniej żerują na młodych liściach i kiełkujących nasionach. Jednak 95% przyrostu masy zawdzięczamy paszom treściwym. Dlatego pokarm zielony w postaci roślin wysiewanych w parkach stanowi jedynie uzupełnienie właściwego tuczu, a podstawowym zadaniem roślin jest utrzymywanie wilgoci i zacienienie parku. Odpowiednim, łatwym w zastosowaniu pokarmem dla hodowanego przez nas ślimaka są mieszanki treściwe, pełnoporcjowe, z podziałem na wiek ślimaków, będących źródłem energii, białka witamin i minerałów. Paszę taką, zmieloną na mąkę, kupimy w wytwórni pasz.
Walory żywieniowe ślimaka są niezaprzeczalne. Jest to przede wszystkim duża zawartość białka, magnezu, wapnia, miedzi, cynku i jodu w mięsie. Ślimak jest nie tylko poszukiwanym artykułem spożywczym, produkuje także ogromną ilość śluzu, w skład którego wchodzą kwas glikolowy, kolagen, witaminy, naturalne antybiotyki, elastyna i alantoina. Taka mieszanka naturalnych składników jest doskonałym lekarstwem na choroby skórne.
Produkowane na bazie śluzu ślimaka kremy pomagają z powodzeniem zwalczać i leczyć blizny, rozstępy, trądzik, plamy starcze, wszelkie przebarwienia, brodawki, grzybicę, opryszczki, ukąszenia przez insekty, inne podrażnienia skóry.
Na bazie składników ze śluzu ślimaka produkowane są również lekarstwa na astmę i tuberkulozę.

Hodowla ślimaków -www.snailsgarden.com

Gatunki hodowane w Polsce: 
1. Helix Aspersa Maxima (Gros-Gris – duży szary)
Pochodzi z Afryki Północnej, od polskiego winniczka różni się znacznie
krótszym cyklem hodowlanym. Podlega całkowitej ochronie gatunkowej.
Średnica muszli wynosi 30-45 mm,
ciężar 15-40 g,
dojrzałość płciową osiąga w ciągu 5-7 miesięcy,
nieśność jaj 120-180 sztuk.
2. Helix Aspersa Muller (Petit-Gris – mały szary)
Pochodzi z Europy Zachodniej, podlega całkowitej ochronie gatunkowej.
Obrót wyłącznie z ferm hodowlanych.
Średnica muszli 25-30 mm,
ciężar 6-15 g,
dojrzałość płciowa 5-6 miesięcy,
nieśność jaj 80-120 sztuk.
Zbierany:
3. Helix Pomatia (winniczek)
Występuje w umiarkowanej strefie Europy środkowej i Azji, podlega częściowej
ochronie gatunkowej.
Średnica muszli do 50 mm,
ciężar do 50 g,
dojrzałość płciowa – 2-3 lata (w naturze),
nieśność jaj 40-80 sztuk.

Najważniejsze różnice między Helix Aspersa Muller i Helix
Aspersa Maxima

Helix Aspersa Muller
1. są mniejsze
2. dłuższa aklimatyzacja po wybudzeniu z hibernacji – ok. 30 dni
3. znoszone jaja są mniejsze i jest ich mniej
4. bardziej równomierny i szybszy wzrost
5. zbiory – mniejsza wielkość, dłużej trwają,
6. łatwiejsze suszenie i hibernacja
7. lepsza cena skupu
8. w przetwórstwie nie ma obróbki wstępnej.
Helix Aspersa Maxima
1. większe
2. szybciej znoszą jaja
3. jaja i kokony są większe i jest ich więcej
4. trudniej i dłużej przebiega suszenie i hibernacja
5. trudniejszy zbyt.
Winniczek (Helix Pomatia) zajmuje w handlu ważne miejsce, jednak jest najmniej opłacalny ekonomicznie. Pomimo całej posiadanej na jego temat wiedzy brak jest doświadczenia w opanowaniu kontrolowanego rozrodu w pomieszczeniach. Ponadto okres, w jakim osiąga dojrzałość płciową i odpowiednią wielkość, jest stosunkowo długi – minimum 3 lata. Jeśli dodamy do tego fakt, że składa niezbyt dużo jaj, które inkubują się długo, powyżej 30 dni – z pewnością dojdziemy do wniosku, że wyboru gatunku do hodowli należy dokonać spośród Helix Aspersa Maxima i Helix Aspersa Muller, kierując się zapotrzebowaniem, cenami i kierunkami zbytu. Rynek zbytu jest duży, ale dotyczy głównie zagranicy. Jednak duży popyt zagraniczny nie oznacza łatwości zbytu ślimaków przez naszych hodowców, gdyż do odbiorcy trzeba dotrzeć samodzielnie, wynegocjować najkorzystniejsze ceny zbytu po uprzednim przekonaniu odbiorcy co do jakości wyhodowanych ślimaków i wielkości dostaw. Jeśli nie mamy własnych kontaktów z odbiorcą zagranicznym, to pozostaje nam jedynie współpraca z hodowcą, który zaistniał już na rynku i zakupi od nas wyhodowanego ślimaka jako pośrednik.
Sposoby na rozpoczęcie hodowli ślimaków jadalnych:
−− zakupu ślimaków matecznych (reproduktorów)
−− zakupu jajeczek
−− zakupu „osesków” – małych ślimaczków 6-10-dniowych.
Przykładowa cena zakupu małych ślimaczków kształtuje się w granicach 3 grosze sztuka.

Do tej pory najwięcej hodowców koncentruje się na ślimaku Aspersa Maxima, jednak powstaje coraz więcej firm zagranicznych skupujących tylko Aspersa Muller.
Jest to gatunek najlepszej jakości, a ze względu na wysoką odporność utrzymuje wysoką cenę w skupie.
Najwyższą cenę, wykazującą tendencję wzrostową, można uzyskać za mrożone mięso ślimaka. Najwyższej jakości mięso ślimaka Helix zostało sprzedane za 10 dolarów po cenie hurtowej za kilogram.

W roku 2009 ceny hurtowe za granicą w miesiącach maj–czerwiec kształtowały się następująco:
Helix Aspersa (suchy):
– hurt 4-5 euro za 1 kg
– restauracje 9-12 euro za 1 kg

Pomieszczenie do reprodukcji
Jest niezbędne w hodowli systemem mieszanym. W budynku, w warunkach ściśle kontrolowanych, odbywa się reprodukcja i wstępny odchów młodych ślimaków. Budynek może, ale nie musi być nowy, równie dobrze można zaadaptować np. stare pomieszczenia gospodarcze. Oczywiście przy adaptacji konieczne jest zapewnienie odpowiednich przy hodowli parametrów – musimy przecież sztucznie stworzyć idealne warunki dla ślimaków. Nasz budynek będzie także przeznaczony do: magazynowania materiałów, paszy, suszenia ślimaków po zbiorach. Należy także wygospodarować w nim zimne miejsce, niezbędne do hibernacji ślimaków.
Budynek przeznaczony do chowu powinien mieć dobrą izolację cieplną, wewnętrzne ściany chroniące przed wilgocią oraz urządzenia wodnokanalizacyjne, grzewcze, chłodnicze i wentylacyjne. Ważne jest, by reprodukcja była oddzielona od inkubacji jaj. Wielkość pomieszczenia reprodukcyjnego jest dowolna, jednak od niej właśnie zależy, jak wielkie stado mateczne przeznaczymy do rozmnażania.
Przyjmuje się, że na 1000–1500 szt. stada podstawowego potrzebny jest jeden piętrowy regał do rozmnażania o długości 200 cm i szerokości 100 cm. Regał taki należy umieścić w pomieszczeniu na reprodukcję i analogicznie kilka w zależności od planowanej produkcji. Nie zapominamy też o wygodnych przejściach pomiędzy regałami – minimum 80 cm szerokości.

Hodowla w parkach
Parki hodowlane mogą być rozmieszczone w każdym regionie kraju. Podstawowym warunkiem jest lekko wapienna gleba, łatwo przepuszczająca wodę. Teren wybieramy płaski, najlepiej osłonięty od wiatru i zbytniego nasłonecznienia.
Wyrównanie terenu okaże się niezbędne, zwłaszcza po ulewnych deszczach. Wszelkie dołki i zagłębienia, szybko wypełnią się wodą, a nasze ślimaczki nie umieją pływać...
Chociaż ślimak nie jest zwierzęciem stadnym, nie wymaga ogromnych powierzchni do tuczu. Jednak zbytnie zagęszczenie spowoduje karłowacenie, a co za tym idzie – nieprzydatność do skupu i dalszej reprodukcji. W parku 20x10 m można z powodzeniem utuczyć od 1 do 1,5 tony ślimaka. Warunkiem jest odpowiednia ilość paśników, na tyle duża, aby ślimak nie musiał pokonywać zbyt dużych odległości w poszukiwaniu paszy.

Zapotrzebowanie na hodowlanego ślimaka jadalnego jest tak duże, że wystarczy miejsca dla jeszcze wielu nowych hodowców. Trzeba tylko unikać ludzi niewiarygodnych (pseudo nauczycieli), którzy z hodowlą towarową i praktyką nie mają nic wspólnego!

Przepisy kulinarne
O walorach ślimaczego mięsa pisałem już wcześniej. Niewiele osób jednak wie, że nie tylko mięso i śluz ślimaka znajdują swoje zastosowanie. Także jajeczka ślimaka afrykańskiego są poszukiwanym rarytasem. Wytwarza się z ich kawior ślimaczy. Aby wyprodukować 1 kg kawioru, potrzeba około 26 000 starannie wybranych jajeczek.
Tak przygotowane i wysortowane jajeczka poddawane są procesowi leżakowania w solance, a następnie pakowane są do przezroczystych 30-gramowych słoiczków lub puszek, zamkniętych próżniowo w temperaturze ±4oC. Taki sposób pakowania daje gwarancję bezpieczeństwa sanitarnego i pozwala na zachowanie aromatu kawioru. W efekcie 30 g ślimaczego kawioru kosztuje ok. 40 euro.
Ślimaki na czerwonym winie (4 osoby)
1,5 kg żywego ślimaka Helix Aspersa
1 cebula
2 ząbki czosnku
nać selera
2 szklanki czerwonego wina
2 plastry słoniny
przyprawy zapachowe
oliwa z pierwszego tłoczenia
sól, pieprz
Ślimaki oczyścić, gotować w dużej ilości wody przez 15 min. Wyciągnąć ze skorupki, usunąć worki trzewiowe, pokroić na kawałki. Smażyć na głębokiej patelni z cebulą, czosnkiem selerem i pokrojoną słoniną. Dorzucić ślimaki z pieprzem, solą, wlać wino, Dusić około 1 godz. na małym ogniu. Pod koniec dodać zioła zapachowe i trochę gorącej wody.
Ślimaki po napoleońsku (4 osoby)
24 szt. ślimaka
1 szklanka białego wina
1 kostka rosołowa
3 dkg słodkich migdałów
10 dkg grzybów
2 łyżki masła
3 łyżki sosu pomidorowego
sól, biały pieprz
Rozpuścić w wodzie kostkę rosołową, doprowadzić do wrzenia, dodać oczyszczone i obgotowane ślimaki (bez skorup) i gotować ok. 3 minut. Migdały sparzyć wrzątkiem, obrać ze skórki, oczyścić grzyby, pokroić w plastry, usmażyć na maśle, dodać migdały i posiekaną natkę pietruszki, przyprawić i wymieszać. Tak przygotowane grzyby ułożyć w naczyniu żaroodpornym, na nich rozłożyć odsączone z wywaru ślimaki, polać sosem pomidorowym. Zapiec przez kilka minut w dobrze nagrzanym piekarniku i podawać.

Traktory rolnicze i maszyny rolnicze na wyciągnięcie ręki

Maszyny rolnicze powinien posiadać każdy szanujący się rolnik, który profesjonalnie podchodzi do wykonywanego zajęcia. W gospodarstwach nieodzowne stały się już traktory rolnicze. To one są jednym z podstawowych narzędzi pracy, więc standardowo wchodzą w skład wyposażenia wiejskich domostw.
Maszyny rolnicze w akcji, czyli traktory rolnicze oraz reszta urządzeń

Maszyny rolnicze są niezbędnymi elementami wszystkich gospodarstw wiejskich. Traktory rolnicze oraz pozostałe urządzenia tworzą poszczególne trybiki w skomplikowanym procesie agrobiznesu. Uprawa pól czy ogrodów jak również chów trzody, przeznaczone do celów zarobkowych, stanowią wyzwanie dla ich właścicieli. Maszyny rolnicze zapewniają istotne wsparcie w osiągnięciu wymiernych korzyści ekonomicznych. Wbrew pozorom dzisiejsze posiadłości ziemskie przypominają wyspecjalizowane przedsiębiorstwa. Tutaj wszystko odbywa się w określonym miejscu, o wyznaczonej porze i przy użyciu odpowiednich urządzeń takich jak traktory rolnicze.

Sprzęt rolnika- nowoczesne maszyny rolnicze

Dla osób żyjących ze sprzedaży plonów ziemskich traktory rolnicze są równie ważne jak chociażby samochody dla firm kurierskich. W obu przypadkach efektywne zarobkowanie nie byłoby możliwe bez użycia tych urządzeń. Widać zatem, iż maszyny rolnicze odgrywają kluczową rolę w prawidłowym funkcjonowaniu obszarów uprawnych. Dzięki zastosowaniu nowoczesnych rozwiązań wzrasta wydajność wszelkiego rodzaju plantacji, a co za tym idzie rośnie opłacalność inwestycji. Zbiór bogatych plonów wymaga doświadczenia oraz precyzji, dlatego by nie zmarnować efektów ciężkiej pracy przydadzą się maszyny rolnicze. Mile widziane będą szczególnie traktory rolnicze, które pomogą szybko ukończyć wyznaczone zadania.

Ile jest w Polsce dobrych hodowli kotów?

Pytanie postawione w tytule jest oczywiście przekorną prowokacją. Każdy hodowca kotów uważa się za najlepszego, a jednocześnie ma fatalną opinię o pozostałych. Skądś też biorą się afery wstrząsające co jakiś czas kocim światem - sprzedaż kociąt z chorobami genetycznymi, odbieranie siłą kotów ich nowym właścicielom...
Osoba kupująca kociaka rasowego ma styczność ze światem hodowców bardzo krótko, i wszyscy są przesympatyczni. Nic dziwnego, chcą przecież sprzedać kociaka. Dopiero po jakimś czasie okazuje się, czy trafiliśmy na uczciwego człowieka traktującego swoją pracę hodowlaną z pasją i zaangażowaniem.
Ktoś, kto chce po prostu kupić kociaka, nie będzie zagłębiał się w hodowlane plotki, które można znaleźć rozsiane tu i ówdzie po forach internetowych, tak samo, jak kupując samochód nie interesujemy się raczej, czy wybrany przez nas salon samochodowy sprzedał kiedyś poobijany i wyklepany samochód jako nowy i nieuszkodzony. Mimo wszystko każdy zakłada, że osoba po drugiej stronie ma uczciwe zamiary. Na tej wierze zasadza się mająca wiele tysięcy lat historia oszustw.
Nabywcy o nieco ostrożniejszej naturze zaczną poszukiwania od klubów zrzeszających hodowców wychodząc z założenia, że oficjalnie działająca organizacja nie będzie promowała nieuczciwości. W rzeczywistości do klubu może się zapisać każdy hodowca, zaś klub nie ma prawa mu odmówić. Kluby co prawda dysponują środkami dyscyplinującymi hodowców łamiących zasady etyczne, ale oznaczałoby to, że hodowca miałby zostać ukarany przez funkcjonariusza klubu, z którym zazwyczaj zna się od lat i regularnie spotyka na wystawach kotów (większość klubów ma nie więcej niż kilkudziesięciu znakomicie znających się członków).
Nie dowiemy się zbyt wiele o kulisach hodowli z for internetowych, ponieważ naprawdę gorące informacje nigdy nie opuszczają ich działów zamkniętych dla szerszej publiczności.
Sprawa wygląda beznadziejnie? Pozornie tak, ale w rzeczywistości, realia świata hodowlanego nie odbiegają znacząco od realiów dowolnego innego środowiska. Czarnych owiec jest niewiele, ale robią najwięcej hałasu i sprawiają najwięcej kłopotu. Istnieje kilka miejsc w internecie, gdzie hodowcy wystawiający swoje kocięta na sprzedaż są starannie weryfikowani, jednym z nich jest strona (koty norweskie leśne), gdzie ogłoszenia mogą umieszczać wyłącznie hodowle kotów norweskich leśnych działające przynajmniej od dwóch lat, które nigdy nie weszły w konflikt z przepisami. To daje nadzieję na transakcję, która nie spowoduje u nas bólu głowy.

Zdrowa żywność szansą dla polskich rolników

Od kilku lat można zauważyć zniżkę zaufania społeczeństwa do żywności, która została wyprodukowana metodami przemysłowymi, a co za tym idzie powrót do ekologicznego, zdrowszego jedzenia .
Dzieję się tak ze względu na przekonanie dużej części ludzi, iż żywność, która została wyprodukowana w ten sposób jest mniej smaczna i niezdrowa. Co więcej duża część społeczeństwa uważe że pochodzące z hodowli przemysłowych zwierzęta i rośliny mogą zagrażać zdrowiu. Sceptyczne nastroje podbudzają wychodzące co jakiś czas na światło dzienne afery z tym związane, jak na przykład obecność w organizmach zwierząt prionów (wołowina) czy dioksyn (drób). Inną sprawą budzącą spore kontrowersje jest żywność, która pochodzi z modyfikowanych genetycznie organizmów. W dobie rozwijającej się nauki, a co za tym idzie prób "polepszenia natury" konsumenci co raz częściej szukają miejsc w których sprzedawana jest i wytwarzana ekologiczna żywność. Jak się okazuje polskie rolnictwo może na tej sytuacji zdecydowanie zyskać, a kartą przetargową może okazać się jego zacofanie w porównaniu do zachodnich odpowiedników. Brzmi dość kuriozalnie jednak według danch polscy rolnicy stosują wielokrotniej mniej nawozów sztucznych i ponad dziesięciokrotnie mniej środków do ochrony roślin! Wiele w tej kwestii zależy od odpowiedniej polityki, która powinna mieć na celu popularyzację polskiej zdrowej żywności a co za tym idzie postawić na jej zdecydowany rozwój. Innego zdania są eksperci od rolnictwa którzy przekonują że ekologiczna żywność zawsze bedzie tylko marginesem dla żywności przemysłowej. Rząd polski trzy lata temu wprowadził dopłaty dla rolników którzy swoje gospodarstwa będą prowadzić ekologicznie, na reakcję nie trzeba było długo czekać juz po nie długim czasie liczba gospodarstw ekologicznych podwoiła się dwukrotnie. Dodatkowo w listopadzie 2010 roku wprowadzono ustawę mówiąca o rolnictwie ekologicznym, określa ona warunki ona zasady na jakich można prowadzić produkcję rolną i rolno-spożywczą metodami ekologicznymi.

Odchody zwierząt roślinożernych źródłem żywności dla świń.

Czego świnie potrzebują do wydajnego wzrostu?
Organizmy zwierzęce by rosnąć potrzebują materiału budulcowego - białka. Właściwie to niedokładnie się wyraziłem - zwierzęta (i ludzie) potrzebują nie białka, a substancji z których to białko jest zbudowane - aminokwasów.

 Czego świnie potrzebują do wydajnego wzrostu?
Organizmy zwierzęce by rosnąć potrzebują materiału budulcowego - białka. Właściwie to niedokładnie się wyraziłem - zwierzęta (i ludzie) potrzebują nie białka, a substancji z których to białko jest zbudowane - aminokwasów. Część z tych tych aminokwasów ludzie i zwierzęta są w stanie "wyprodukować" we własnym zakresie. Te aminokwasy nazywamy endogennymi. Ciało człowieka i świni wytwarza je głównie z węglowodanów i innych aminokwasów.

Aminokwasy, których ludzie i świnie nie są w stanie syntetyzować (wytwarzać we własnym organizmie) nazywamy aminokwasami egzogennymi.
Aminokwasy egzogenne:
-fenyloalanina (phenylalanine, Phe)
-izoleucyna (isoleucine, Ile)
-leucyna (leucine, Leu)
-lizyna (lysine, Lys)
-metionina (methionine, Met)
-treonina (threonine, Thr)
-tryptofan (tryptophan, Trp)
-walina (valine, Val)
U dziecka należy jeszcze wymienić dwa aminokwasy:
-histydyna (histidine, His)
-arginina (arginine, Arg)

Jeśli nie będziemy dostarczać ich naszemu organizmowi możemy nabawić się rożnych, nieprzyjemnych chorób i symptomów zaczynając od zawału mięśnia sercowego (serce nie będzie miało odpowiednich aminokwasów by się regenerować) na wypadaniu włosów i depresji kończąc... W cywilizowanym świecie ludziom niedobór tych aminokwasów nie grozi, chyba, że są na dietach w których ilość białka jest zbyt mała, jakość tego białka (zawartość aminokwasów egzogennych jest nieodpowiednia) lub dany człowiek ma jakieś inne problemy zdrowotne związane z trawieniem i przyswajaniem białka.

Odchody zwierzęrząt roślinożernych źródłem żywności dla świń.
Bieszczadzka krowa uzupełniająca swą dietę w liście i gałęzie krzewu.
U świń jest podobnie, jednak uwzględniając, że żywot przeciętnej świni jest krótszy jakieś 70-140 razy niż żywot człowieka problemów z niedoborem białka aż tak nie widać... Czy może widać, ale objawia się to zwiększoną ilością tłuszczu w ogólnej wadze świni i pogorszeniem współczynnika konwersji paszy (ile kg jedzenia musi świnia spożyć by przybrać kg na wadze). Jeśli w paszy świń brakuje chociażby jednego z aminokwasów egzogennych do tego by zostało wytworzone białko strukturalne (np. mięśnie) to większość paszy zostanie przetworzona na tłuszcz (słoninę). Oczywiście nie ma w tym nic złego jeśli produkujemy świnie na swoje potrzeby - słonina od świń z wypasu pastwiskowego to tradycyjny, zdrowy tłuszcz używany przez naszych przodków od wieków. Jednak jeśli produkujemy świnie na skalę komercyjną, to duża ilość słoniny nie jest pożądana. Po pierwsze spada tzw. mięsność świni co obniża cenę mięsa w skupie. Jako konsumenci wiemy, że słonina kosztuje około 1-3 zł za 1kg a 1 kg "mięsa" około 12 zł i więcej. Jeśli dodać do tego, że wytworzenie tłuszczu u świni jest bardziej kosztowne niż "mięsa" to wiemy już dlaczego komercyjni hodowcy unikają otłuszczenia świni jak ognia.Wynika to z tego, że  tłuszcz zawiera 9kcal na g a białko zawiera 4kcal na g. Co więcej pasze zawierające dużo białka są dużo droższe niż te węglowodanowe a ich kaloryczność jest przecież taka sama. Hodowca na otłuszczonej świni traci zatem potrójnie...

W przypadku aminokwasów egzogennych wszystkie potrzebne są naraz - jeśli będzie brakować choćby jednego, białko z pokarmu nie zostanie wykorzystane efektywnie. Starszej daty podręczniki do biologii, dietetyki czy hodowli zwierząt dzielą białko na pełnowartościowe (zwierzęce) i niepełnowartościowe (roślinne). Z tymi aminokwasami jest jak z drewnianą beczką do przetrzymywania wody. Może być w 99% "sprawna" ale jeśli będzie brakować jednej, wąskiej deski cała konstrukcja nie spełni powierzonego jej zdania. Wartość białka będzie liczona do najmniejszego wspólnego mianownika - do tego aminokwasu egzogennego, którego brakuje. Dalej porównując aminokwasy do beczki... Woda może być magazynowana tylko do poziomu najniższej dziury w tejże beczce. Nie jest istotne, że beczka ma pojemność 500 l (dostarczamy dużej ilości białka w ogóle) co natomiast jest ważne, to jak nisko jest najniższa dziura (którego aminokwasu egzogennego świni brakuje).

Jeśli chcemy hodować świnie na pastwisku, to zwykle te aminokwasy, które są czynnikiem ograniczającym wzrost świń (bo brakuje ich w runi pastwiskowej) to: lizyna, metionina, treonina i tryptofan. Teoretycznie można by suplementować żywiąc świnie śrutą rzepakową lub soją, jednak ich sposób produkcji pozostawia wiele do życzenia jeżeli chodzi o wartość odżywczą tych dwóch roślin.

Krowa - potencjalne źródło wartościowej paszy dla świń
Co mają te wszystkie wywody o aminokwasach i świniach mają do krów?
Krowy mogą dostarczyć w bardzo dużych ilościach brakujących świniom aminokwasów oraz dostarczyć lekkostrawnego pokarmu.

We wpisie o drogich świniach wspomniałem o tym jak hodowane są świnie na szynkę parmeńską - mają dostęp do pastwiska oraz dostają kasztany jadalne oraz serwatką. Zapewnia im to pełnowartościową paszę a oprócz tego smak uznawany przez znawców za wyborny, bardzo słodki.

Zapewne Czytelnikom powoli krystalizuje się już pewien obraz. Krowa daje mleko, z mleka człowiek robi sobie masło i sery. Resztki z produkcji (maślankę i serwatkę) daje się świniom do zjedzenia - stanowi to pełnowartościową paszę - nie potrzeba już soi GMO...

Jedna krowa może dostarczać kilkadziesiąt kilogramów paszy dla świń dziennie.
Wbrew pozorom mleko, maślanka i serwatka nie są jedynym pożywienie dla świń, którego może dostarczać krowa. Inne potencjalne źródło jadła dla tych świńskich wszystkożerców to... krowie odchody.

Co dzieje się z roślinami, które krowa spożyje?
Z pokarmem połkniętym przez krowy dzieje się wile ciekawych rzeczy. Przede wszystkim trzeba wiedzieć, że dla krów rośliny nie są bezpośrednim źródłem pożywienia - by zwiększyć wartość odżywczą swej paszy krowy wykorzystują pośredników - bakterie. Krowy poprzez żucie roślin zwiększają powierzchnię na którą mogą działać bakterie. Te bakterie trawią pokarm roślinny po czym się rozmnażają. Następnie krowa zjada wstępnie przetrawiony pokarm roślinny wraz z wszystkimi bakteriami. Krowa (a raczej rolnik ją żywiący) w przeciwieństwie do świni nie musi się martwić o to by konsumowała ona jakieś aminokwasy egzogenne. Wystarczy, że będzie przyjmować odpowiednią ilość białka, włókna oraz węglowodanów. Właściwie to krowa nie musi nawet spożywać dużej ilości białka - częścią pożywienia, który bakterie w jej żołądkach są w stanie przerobić na białko może być mocznik (źródło azotu dla bakterii do produkcji białka). Znane są przypadki w których dużą część diety krowy stanowiły trociny, mocznik (źródło azotu do syntezy białka przez bakterie) oraz lizawka melasowo-mikroelementowa.
Dlaczego krowa może spożywać żywność niezawierającą wszystkich aminokwasów egzogennych?
Ponieważ krowa stwarza w swoim żołądku warunki do rozwoju bakterii, których pożywienie może nie zawierać kompletu aminokwasów. Te bakterie są w stanie jednak wytwarzać wszystkie aminokwasy egzogenne. Gdy te się namnożą krowa po prostu je "zjada" przenosząc treść pokarmową do następnego żołądka.

Odchody zwierzęrząt roślinożernych źródłem żywności dla świń.
Krowie odchody stanowią cenną choć tanią paszę dla świń.

Dlaczego odchody krowy mogą stanowić paszę dla świń?
Świnie są zwierzętami wszystkożernymi. Natura dała im zadanie bycia czyścicielem środowiska. Oprócz tego, że jedzą roślin i zwierzęta, to świnie spożywają z wielkim uznaniem odchody innych zwierząt. Krowi obornik składa się w sporej części z niestrawionych części roślin oraz z bakterii. Te ostatnie zaś tak jak już wcześniej wspomniałem zawierają wszystkie aminokwasy egzogenne. Mogą zatem stanowić cenny "koncentrat paszowy". Dodatkowo jeśli krowy żywione są ziarnem, to część ziarna przechodzi przez przewód pokarmowy krów właściwie niestrawiona. W normalnych warunkach tego typu produkt by się zmarnował.

Korzyści ze stosowania odchodów krowich w żywieniu świń.
Pierwszą, dość oczywistą korzyścią jest stosowanie odchodów krowich jako źródło energii dla świni, drugie to wspomniane wcześniej białko i aminokwasy egzogenne. Trzecią korzyścią żywienia świń odchodami krów to dostarczanie im mikroelementów oraz witamin, głównie z grupy B (również B12).

Jaki procent świńskiej diety mogą stanowić odchody krów?

FAO (agencja ONZ zajmująca się wyżywieniem i rolnictwem) opublikowała dane o eksperymencie przeprowadzonym na Mauritiusie w 1976 r. w którym świnie karmione były w 40% krowimi odchodami w 40% melasą i w 20% komercyjną mieszanką paszową. Świnie na takiej mieszance co prawda rosły wolniej niż w grupie kontrolnej, ale  hodowcy i tak osiągnęli dobre wyniki ekonomiczne z powodu niskiej ceny takiej mieszanki
.
W zależności od kilku czynników:
wieku i diety krowy jaką części diety świń mają stanowić odchodywieku świń
Jedna krowa może dostarczać pokarmu w formie odchodów dla od 17 do 3 świń.

Jak zintegrować możliwość odżywiania się świń odchodami krów w szerszym systemie permakulturowym?
Jeśli chcemy hodować świnie i krowy na permakulturową modłę mogę zasugerować tego typu rozwiązanie.
W pierwszym dniu na pastwisku wypasana jest krowa/krowy. Na drugi dzień na pastwisko wchodzą świnie - będą jadły korzonki i część runi pastwiskowej. Trzeciego dnia można na daną kwaterę pastwiska wysłać kury - zjedzą one sporą cześć pasożytów występujących w odchodach świń i kur. Dodatkowo rozgrzebią je czym przyspieszą ich rozkład i dostarczenie zawartych w nich substancji roślinom. W ten sposób wykorzystywane jest wiedza dotycząca holistycznego wypasu zwierzą dzięki czemu nie dojdzie do nadmiernego wypasu roślin na pastwisku oraz ilość niedojadów będzie mała.
Samo pastwisko może być np. rzadkim lasem pastwiskowym na którym rosną orzechy włoskie, kasztany hybrydowe lub drzewka owocowe czy inne drzewa paszowe. Ten system agroleśniczy powinien być osłonięty od wiatru odpowiednio wysokim i gęstym żywopłotem.


Czy w ten sposób można utuczyć świnię bez zakupu paszy z zewnątrz?
W chwili obecnej trudno powiedzieć czy samo pastwisko + odchody krowie są w stanie zapewnić pełnię wyżywienia dla świń. Jestem skłonny przypuszczać, że jeśli dodamy do diety tych zwierząt orzechy włoskie i kasztany hybrydowe to świnie będą rosły całkiem przyzwoicie a my będziemy mogli cieszyć się tym, że wiemy co jadło nasze jedzenie.
Odchody zwierzęrząt roślinożernych źródłem żywności dla świń.
Dla nas koński kał to odchody - dla świni smaczne i odżywcze śniadanie/obiad/kolacja ;)
Zdjęcie dzięki uprzejmości Wikipedii
Czy świnie można karmić odchodami innych zwierząt roślinożernych?
Tak, świnie można karmić odchodami innych zwierząt roślinożernych np. takich jak koni, kóz, królików... Bardzo dobrym źródłem żywności dla świń są odchody końskie, gdyż konie trawią mniej wydajnie niż krowy, więc "końskie jabłka" zawierają więcej nasion itp. bardziej  kalorycznych elementów paszy.